Sasuke
Westchnąłem. Nawet nie wiem kiedy dostałem w łeb od Naruto. Ta dziewczyna jest intrygująca, podrapałem się po karku i zamierzałem kontynuować spożywanie śniadania. Leniwie podrapałem się po brzuchu, podeptałem do stołu.. Na talerzu leżały dwa tosty z żółtym, ciągnącym się serem i drobiową szynką. Obok stała szklanka napełniona sokiem jabłkowym. Opadłem na krzesło, które głośno skrzypnęło pod ciężarem mojego ciała. Wszystko dookoła stawało się coraz bardziej irytujące, a ona fascynowała swoją innością. Różowe włosy, pełne, ale delikatne usta i hipnotyzująco zielone oczy, jednym słowem bogini w ludzkiej postaci. Fascynowała mnie i odstraszała, jej wzrok… tam było coś, przeszłość, bagaż doświadczeń wypakowany po brzegi bólem, niepewnością i strachem - był taki jak mój. Oparłem się łokciem o stół i przeniosłem swe spojrzenie na okno i bezchmurne niebo. Parsknąłem cicho pod nosem z bezradności, chwyciłem pierwszego tosta z brzegu, po czym szybko go skonsumowałem.
Pomimo wiadomości, że to dzisiaj zaczynają się pierwsze taneczne i muzyczne walki, nikt nie wiedział o której. Miałem ogromną nadzieję, że tym razem to Konoha zajmie pierwsze miejsce, potrzebuję kasy z nagrody. Ale nie - los zrobił nam psikusa, zawodniczka tańcząca główny układ zrezygnowała. Pokręciłem się jeszcze chwilę po kuchni, zmyłem naczynia, sprzątnąłem mieszkanie i włączyłem muzykę. Sakura usłyszy ten hałas, to oczywiste. Jedyna moja nadzieja w tym, ze go zignoruje. Lepiej aby wiedziała nie wiele o mojej osobie. Po kilku minutowej rozgrzewce ruszyłem z planem na nowy główny pokazowy układ dla mnie i jakiejś dziewczyny, którą musi mi skołować blondas.
Skupiłem się, włączyłem odpowiedni utwór “Jason Derulo ft. Snoop Dogg - Wigg ( remix)”. Zacząłem od zwykłego sixstepu i przeszedłem to figury “Windmill”, zrobiłem szybkie przejście do “Head Spin’u” i zakończyłem “Back Spin’em”. Dotarło do mnie, że nie zamknąłem mieszkania. Para kocich oczu pochłaniała każdy mój ruch z nie małą fascynacją.
-Co ty tu robisz? - zapytałem, podnosząc się.
-Obserwuję i śmiem stwierdzić, że dobrze ci idzie, ale musisz jeszcze popracować nad techniką. - uśmiechnęła się szczerze.
-Tańczysz? - drgnąłem.
-Kiedyś trochę tańczyłam.
- W takim razie pokaż co potrafisz. - rzuciłem wyzwanie.
-To przeszłość, nie tańczę. - wycofała się do holu.
-A może nie umiesz?
Odwróciła się, zrobiła dwa kroki w stronę wyjścia i wykonała “Aerial Kick’a”. Spojrzała na mnie i machnęła na moją osobę, wykonałem identyczną figurę na co ona mlasnęła. Przeciągnęła się i szybko zaczęła “Air Flare”, skopiowałem jej ruchy. Musiałem przyznać była ode mnie lepsza technicznie. Spojrzałem w jej oczy i ujrzałem coś nad zwyczajnego, radość, małe iskierki szczęścia. Przez moje myśli przebiegło wiele pytań, ale kiedy chciałem już zapytać o konkrety ona wykonała “Butterfly Twist’a”. Odpuściłem i wyłączyłem muzykę. Przez kilka kolejnych minut wpatrywaliśmy się w siebie. Nie kryła swojego smutku po ucichnięciu odtwarzacza. Jej oczy zaszły mgłą, była nieobecna, wiedziałem, że walczy z nadmiarem wspomnień. Obróciłem głowę w stronę drzwi w których właśnie stanął Naruto, ten to ma wyczucie czasu. Ryknął głośne “Cześć”, a Sakura nie reagował, stała i patrzyła w ścianę. Przełknęła głośno ślinę, po czym niepewnie na mnie spojrzała. Wiedziałem, że naruszyłem zakazaną i przekreśloną grubą kreską część jej życia, ale nie żałowałem tego co tu zaszło. Dziewczyna przygryzła lekko dolną wargę, lustrowała mnie i blondyna.
-Stary mam dla ciebie partnerkę na dzisiaj. Poduczysz ją trochę kroków i dacie radę.
-My nie mamy dać rady, MY mamy wygrać. - stwierdziłem, ciągle patrząc w oczy Sakury. - Nawet wiem z kim możemy to wygrać. Sakura chcesz trochę zarobić lub powspominać jak to jest stać na parkiecie? - Stała wpatrując się we mnie i trzęsła się jak osika.
-Ile? Ile mogę zarobić?
-Konkretna kobieta to lubię. - Skomentowałem, włożyłem ręce w kieszenie wcześniej nałożonych, szarych dresów. - Wychodzi około dwóch tysięcy na głowę.
-Wchodzę.
-Miejsce i czas zawodów jest jeszcze niewiadomy, czekamy na wiadomość od organizatorów. Ostrzegam nie jest to legalny interes, my tańczymy inni obstawiają nas. Od podejmowania decyzji jestem tu ja, zero rozmów o pieniądzach z obcymi. W zespole jest sześć osób - ja, ty, ten tu obecny blond idiota, Kiba, Neji i Lee na którego musisz uważać. Naszymi rywalem jest Suna, najgorszy z nich jest Gaara to psychopata. Ten team nigdy nie gra czysto, uważaj co pijesz i jesz przy tych ludziach. Tyle informacji ci powinno wystarczyć.
-Kim jest Lee?
-Pies na baby. - Stwierdziłem bez wahania.
-Dziękuję. - Ukłoniła się, co było dla mnie szokujące.Zorientowała się, że zagubiłem się w tej sytuacji. - Potrzebuję tych pieniędzy.
Swój zawstydzony wzrok skierowała ku Uzumakiemu, który aktualnie wpychał Hyuugę do mieszkania. Po kilku chwilach widziałem już tylko plecy dziewczyny. Wyszła,a raczej uciekła do siebie. Uniosłem brew, przetarłem twarz i trzasnąłem Naruto w pusty łeb.
-Daj ty jej święty spokój, nie widzisz że ma własne nogi? - Warknąłem.
Hinata odwróciła ze wstydu wzrok i potrząsnęła głową, tak jakby chciała odgonić natrętną muchę.Pierwszy raz spotkałem ją poza piekarnią w której dorabia. Drżące dłonie i wykrzywiona twarz, nie rozumiem co ją tak stresuje.
-Nie rób tak więcej, proszę. - Kątem oka spojrzała na tego idiotę.
-Przecież nie chciałem źle. - Ręką dotknął jej nagiego ramienia, odskoczyła niczym oparzona. - Hinata? Przepraszam! No ale czy sama weszłabyś tutaj ?
Odpuściłem, usiadłem na łóżku w sypialni. Przez okno wpadły ciepłe promienie słońca, na drzewach widoczny był biały puch, przymknąłem zmęczone oczy.
Sakura
Zagryzłam wargę, odetchnęłam z ulgą zaraz po tym jak opuściłam mieszkanie bruneta. Poczułam przyjemny dreszcz na wspomnienie wszystkich emocji towarzyszących przy każdej figurze wykonanej jakieś 20 minut temu. Znów porwała mnie muzyka, a co najdziwniejsze bezustannie łapałam się na podziwianiu ruchów Uchihy.
Fakt, jest przystojny.
Fakt, jest arogancki.
Fakt, jest sobą w tym co robi.
Fakt, potrzebuje go do odbicia się od finansowego dna.
Fakt, widzę w nim cząstkę dawnego życia.
Stała pod drzwiami opuszkami palców śledziła ich fakturę.
- Czas na pierwsze błędy w nowym miejscu.- Wyszeptałam, przekonując się do występu z nową drużyną.- No dalej, rusz się Sakura.
Zza ściany nadal słyszałam krzyki blondyna, co za facet. Obezwładniał mnie strach, a co jeśli znów pójdzie coś nie tak? Przecież to w pewnym sensie hazard, dlatego tańczą na jakimś zadupiu. Odepchnęłam się od zimnej powierzchni, żółwim tempem dotarłam do lodówki. Czułam się jeszcze gorzej niz przed przyjazdem tutaj, zaglądnęłam na półki chłodziarki. Chwytając opakowanie z sokiem zahaczyłam o wytłaczankę z jajkami.
- Jasna cholera! - Wrzasnęłam z obrzydzeniem.
Byłam świadoma prześladującego moją osobę pecha, ale nie liczyłam się z nim. Parłam na przód z żółtkiem między palcami u prawej stopy. Wzięłam szybki, zimny prysznic i posprzątałam kuchnię. Z lekką obawą postanowiła zrobić make up, zaglądnęłam do kosmetyczki. Nałożyłam bazę, podkład, zrobiłam szybko kontur i pociągnęłam rzęsy tuszem. Szyję i nadgrastki spryskałam mgiełką o zapachu gruszek.
Dzielnie ubrałam na siebie przezroczyste, siatkowe body i białe spodenki. Na nogi naciągnęłam trampki. Przy drzwiach złapałam jeszcze klucze i czerwono czarną koszulę, którą zawiązałam w pasie..
-Upadłam na głowę, nie pójdę tam.
Kiedy już sięgnęłam do klamki, usłyszałam pukanie. Wstrzymałam oddech i pociągnęłam drzwi w swoją stronę. Stał tam z nieładem na głowie i telefonem przy uchu. Nie zaszczycił mnie spojrzeniem, był zestresowany.
-Cześć?- Zadrwiłam i chwyciłam kurtkę.
Koniec końców spojrzał mi w oczy, przełknął głośno ślinę i to by było na tyle. Odwrócił się, machając ręką nakazał iść za sobą.
-Nie no, u mnie w porządku, wiem gdzie idę i rozumiem, że denerwujesz się tak zupełnie bez sensu.
Wyciągnął telefon w moją stronę , palcem na mapce pokazał czerwony punkt, obok migał czarny napis “20:00 start”.
-Uzumaki nie odbiera, coś się stało.
-Przesadzasz.- Sięgnęłam po telefon. - Podaj mi jego numer.
Kolejny raz zobaczyłam ekran Samsunga, szybko spisałam cyfry. Potrząsnęłam głową, był poza zasięgiem. Z grymasem na twarzy i chaosem w głowie, złapałam mężczyznę za rękę. Zatrzymał się.
-Czego? - Wyrwał się z uścisku.
-A ta dziewczyna? Ta którą przyprowadził? Może jest u niej.
-Zgłupiałaś? Co on miałby z nią pranie robić? - Puszczały mu nerwy, ale próbował nie krzyczeć.
-Mam wrażenie, że czasem jesteś ślepy. - Westchnęłam na wspomnienie wzroku przepełnionego uczuciem tej dwójki ludzi. - Gdzie mieszka ta ?
-Hinata.
-Hinata, gdzie mieszka Hinata?
-Kilka bloków dalej. Ale ostrzegam nie licz na sielankę. Nie komentuj, nie odzywaj się, po prostu wejdź i wyjdź. - Rozkazał i ruszył dalej.
Zaczęłam nerwowo rozglądać się po okolicy, nie było tu już zadbanych ścieżek. Mnóstwo dzieci na obdartym placu zabaw a obok kilku mężczyzn pijących piwo. Zrozumiałam bruneta, wyłączyłam myślenie i nie roztrząsałam niewygodnego tematu.Staneliśmy przed pomazaną sprejem klatką, drzwi zaskrzypiały pod naporem mężczyzny. Powoli dotarliśmy na 3 piętro, gdzieś z góry dochodziła głośna muzyka i krzyki, przetarłam twarz, spoconą z przerażenia ręką. Czułam jakbym wróciła do domu z którego musiałam uciec. Nagle skromna, nieznajoma kobieta stała się bliska mojemu pogruchotanemu sercu.
Sasuke
Choć wątpiłem w jej opanowanie to zaskoczyła mnie zimną oceną sytuacji. Milczała i czekała na kolejny ruch.Zapukałem do drzwi, po kilku minutach stanął w nich ten idiota, był w negliżu.
No błagam, zabijcie mnie albo ja zbiję jego. Krzyczała moja podświadomość, zza jego pleców wyłoniła się granatowłosa w męskiej koszulce. Spojrzałem w bok i nieco zażenowany wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni czarnych dresów.
-Za pół godziny, czyli trzydzieści minut masz być gotowy. - Wyszczerzył zęby i zamknął drzwi przed moim nosem.- Zabiję go, pójdę siedzieć ale będę psychicznie zdrowy.
-Pieprzysz.
Gwałtownie ruszyła do wyjścia, tak jakby zrobił coś złego. Nie spuszczając z niej wzroku powoli pokonałem stopnie. Siedziała na krawężniku z wzrokiem zawieszonym na kobiecie pijącej alkohol przy kiosku. Walczyła sama ze sobą, paznokcie wbiła w swoje uda, a jej usta ciągle drżały. Przeczesałem palcami czarne włosy i opadłem na beton obok młodej sąsiadki.
-To absurdalne.. - Wyszeptała, tak cicho jakby bała się usłyszeć swój głos.- Przecież to donikąd nie prowadzi, z każdym dniem jest tylko gorzej. - Wlepiła wzrok w asfalt. -Będzie pić i tracić. Pierw straci pieniądze, później znajomych, rodzinę a na końcu samą siebie. Zrobi wszystko aby się napić ale dlaczego ja zawsze muszę na to patrzeć…
Zamilkła, a ja stchórzyłem.Nie potrafiłem jej pomóc, nie zamierzałem ignorować jej słów ale tak to właśnie wyglądało. Oparłem dłonie po obu stronach swego ciała, odchyliłem głowę w tył. Niebo było bezchmurne, gdzieś z daleka można było usłyszeć krzyk dzieci. Tak było dobrze, czułem cierpienie.W tej kwestii byliśmy tacy sami, skrzywieni przez życie, zdeptani przez kogoś bliskiego. Każdy z nas tonął w przeszłości, jedynie niby najgłupszy z nas zaczyna sobie radzić.
-Pogrzało was? Zimno jak cholera, a wy z dupami na chodniku!
-Odezwał się głos rozsądku, mam nadzieje, że chociaż gumki miałeś.- Drwiłem z przyjaciela.
-A to nie po wszystkim się zakłada?- Odbił piłeczkę.
-Nie mam pytań, idioto.
Wybuchli śmiechem, blondyn podał rękę nowej koleżance i przyciągnął do siebie. Dzięki czemu szybko podniosła zmarznięte ciało.Stanąłem jak wryty, kiedy zorientowałem się, że mamy już tylko 20 minut na dojazd do starej fabryki na obrzeżach miasta. Zerwałem się do biegu, stanąłem.
-Nie mamy czasu.- Warknąłem.- Jak długo zamierzacie jeszcze na mnie czaić?
-Czym chcesz się tam dostać o tej godzinie?- Błyskawicznie uniosłem głowę ku niebu.Westchnąłem i usiadłem na lodowatej nawierzchni drogi.- Nie wiesz, prawda?No cóż, może..Sakura?
-Tak?- Spojrzała na Uzumakiego i uśmiechnęła się szczerze.
-Mam pomysł, nie musisz się zgadzać.- Chłopak nerwowo strzelił kostkami rąk.- Złapiesz stopa, jesteś na tyle atrakcyjną kobietą, że musi się udać.
Sakura
Nieśmiało poprawiłam ubrania,wstrząsnęłam głową i ruszyłam do drogi. Cały smutek spowodowany wspomnieniami ulotnił się z chwilą pojawienia się niebieskookiego. Potargane wiatrem włosy łaskotały moją twarz, uniosłam rękę machając przed pierwszym lepszym autem. Kątem oka widziałam bruneta, był zamyślony. Jego ostre męskie rysy złagodniały, nie był już tak straszny jak mogło się wydawać, mogłabym nawet posądzić go o zagubienie.Chciałam zachowywać się naturalnie, nagle nasze oczy się spotkały, moje serce wybiło dziwny rytm. W gardle poczułam dziwną suchość, a w głowie pojawił się Jacob. Kolana miałam miękkie, a oddech płytki. Już na mnie nie spoglądał, poczułam nagły zawód. Usłyszałam klakson samochodu i już wiedziałam,że dotrzemy do celu.Wpakowałam się do maszyny bez zbędnych grzeczności, Uchiha rozmawiał z mężczyzną, a ja byłam gdzieś daleko. Przez chwilę widziałam moją matkę, ta kobieta na tym obleśnym osiedlu, rozdrapała zbyt świeże rany.Poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia, ocknęłam się. Silnik zgasł, a ja miałam nadzieję, że nie upadnę na środku i nie rozpłaczę się.Obok auta było już kilku mężczyzn, zachłysnęłam się powietrzem na myśl o porażce, muszę dać radę.Westchnęłam głęboko i wyszłam na zewnątrz.
-Hej chuje!- Rzucił blondyn.- Poznajcie nową partnerkę naszej księżniczki, daje radę.
Uniosłam brew, przeskanowałam wszystkich zainteresowanych.
-No hej,jestem Sakura, nie szukam przyjaciół.-Zmarszczyłam brwi.-Jestem tu dla kasy.-Potarłam kark, związałam włosy w kitkę.-Mam zamiar to wygrać panowie.- Dodałam rozbawiona ich reakcją, odpowiedział mi śmiech. Jakiś dziwny gość w zielonych dresach ucałował moją prawą rękę, poczułam obrzydzenie po raz kolejny tego dnia. Nie było w tym nic szarmanckiego, widziałam jak pożera mnie wzrokiem, przeszedł mnie zimny dreszcz. Wyrwałam się z obślizgłego ścisku nieznajomego.Przyjrzałam się mu uważnie. Oczy niczym u karalucha i brwi które żyją własnym życiem, bezczelnie obłapiał wzrokiem moje piersi wystające spod niedopiętej kurtki.
-Panie śliczny, oczy mam wyżej.
Momentalnie odwrócił się do mnie tyłem, podniósł rękę nad głowę i pomachał.
-Jestem Lee.. zapamiętaj to imię kwiatuszku.A teraz ruszcie dupy bo się zaczyna.
Miał rację, z daleka dało się słyszeć rozjuszony tłum młodych ludzi. Fabryka była ogromna, lekko zniszczona przez czas. Na środku znajdował się prowizoryczny podest, jak na mój gust nie spełniał warunków BHP. Mój umysł roztaczał już kilka wizji, w których leżę połamana pod lichą konstrukcją,opanuj się Haruno.Poczułam szarpnięcie, Uzumaki posłał mi ciepły uśmiech i wskazał na Sasuke, stał już w centrum wydarzeń i czekał, cholera. Otoczoczona pokaźnym tłumem nagle zmalałam, znów byłam w pędzącym ciemnym aucie, a na rękach poczułam ścisk zimnego metalu. Panika, ogarnęła mnie panika.W nagłym napadzie odwagi lub głupoty,zrzuciłam z siebie kurtkę i ruszyłam.
Czekał, przeszłam kilka kroków i zrozumiałam, że na mnie liczy. Jego blada twarz kontrastowała z czarnymi włosami, oczy wypłukane z uczuć lustrowały każdy ruch na sali. Bez zbędnych ceregieli, stanęłam naprzeciw niego. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się do góry. Ktoś coś krzyczał o czystej grze i dobrej zabawie, a ja tonęłam w otchłani spojrzenia partnera.
- Nie myśl, Zatrać się w tym.- Nachylił się, drażnił moją skórę gorącym oddechem.
Gdy złapał mnie w pasie, a muzyka dotarła do mojej oszołomionej głowy, wiedziałam..
Zatraciłam się w nim bez wahania..
Od autorki: po kilku latach jest next :D czy jeszcze ktoś tu jest ?:D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz